czwartek, 7 stycznia 2010

Inwestycje giełdowe. Nabijani w butelkę.

Przełom roku to okres, w którym znaczna liczba analityków przedstawia prognozy na kolejny rok, prognozy firmowane instytucją w której pracują. Właśnie te "przepowiednie" skłoniły mnie do napisania tego artykułu.
Ze świeczką a właściwie z ogromnym reflektorem, trudno jest znaleźć prognozę, w której można byłoby znaleźć pesymistyczne spojrzenie na rozpoczęty już inwestycyjny rok 2010. Przedstawiciele potężnych instytucji finansowych, takich jak Bank JP Morgan, Goldman Sachs, Credit Suisse czy Bank of America, prognozują wzrost indeksu S&P w 2010 na 12-17%. To samo dotyczy analityków dużych instytucji finansowych zajmujących się polską giełdą. Średnie przewidywania to 10-15%wzrostu w br.
Co w tym dziwnego? Weźmy np taki Goldman Sachs, jeszcze parę miesięcy temu, to ta instytucja zmieniła w bardzo krótkim czasie swoją prognozę dotyczącą naszej rodzimej waluty. Była to zmiana o całe 180 stopni!!!
Jeśli ktoś chciałby mi w tej chwili powiedzieć, że przecież sytuacja gospodarcza diametralnie się zmieniła, albo coś w tym stylu, i miało prawo nastąpić takie zdarzenie, to jak wytłumaczyć fakt, iż w grudniu 2007, czołowe postacie tych samych wielkich instytucji finansowych wypowiadały swoje prognozy na 2008 widząc na jego koniec indeks S&P na poziomie 1600 i wyżej. Ci sami analitycy nie widzieli żadnych drastycznych zagrożeń dla przedsiębiorstw. Jak się skończył rok 2008 nie muszę pisać bo każdy dobrze wie. Co więcej, to że prognozy dla indeksów były totalnie "nietrafione", że nikt nie przewidział krachu to jedno, ale że taki Lehmann Brothers nie przewidział nawet swojego upadku to już kpina.
Co były warte prognozy? Dlaczego wszyscy się mylili?
No cóż kiedy rynek rośnie to rośnie również grono ludzi(specjalnie nie piszę inwestorów aby ten zawód nie spadł na samo dno), którzy swoje oszczędności zanoszą do funduszy. Dzięki temu, bez względu na późniejsze wyniki, instytucje finansowe zarabiają, i o to tu chodzi.
Już od kilku miesięcy cały świat boryka się ze spekulacyjnym wzrostem na rynkach akcji i towarów. Zarówno ceny tych pierwszych jak i drugich są już oderwane od rzeczywistości. Nawet gdyby gospodarki światowe ruszyły jak z procy i pięły się na wyżyny to i tak potrzeba byłoby dużo czasu aby właściwe wyceny dogoniły ceny giełdowe. Tylko problem tkwi w tym, iż na tak mocne wzrosty gospodarcze to raczej nie ma co liczyć w najbliższym roku.
Obecna "hossa" napędzana pustym, drukowanym pieniądzem jest efektem chamskiego wręcz zachowania wspomnianych i nie wspomnianych wyżej instytucji finansowych, które za nic maja zwykłego człowieka a dzięki pomocom rządowym nie muszą się martwić nawet gdyby coś znowu nie wyszło.
Dziwię się wszystkim tym, którzy po tak dużych wzrostach w dalszym ciągu dokonują zakupów(mowa oczywiście o indywidualnych inwestorach). Nawet zakładając, że spełnią się te obiecanki, to w obecnym momencie każdy kupujący ma szanse na jakieś 10% wzrostu(wig20 ma dzisiaj ok 2500 i nawet gdyby miał urosnąć do 2800 to właśnie takie to mogą być profity) natomiast całkiem realne spadki to nawet 50 i więcej procent. Sprowadzenie cen w dół do realnych wartości to już dużo więcej niż zakładany ewentualny wzrost, a gdzie jeszcze panika wypuszczana wielkim impetem z pękniętego balona spekulacyjnego?
No tak tylko kto się przejmuje spadkami skoro prawie nikt nie wierzy w ten scenariusz. Dowodem na to mogą być badania, w których zaledwie 18% z prawie 16000 głosów przewiduje spadki w 2010, również indeks bull/bear (stosunek byków do niedźwiedzi) osiągnął rekordowy, w stosunku do minionej hossy, poziom 3,28. Wątpliwości nie pozostawia również tzw miernik strachu, który spadł do 20 z 80 jakie miał przy lutowo-marcowych dołkach.
Takie postrzeganie przyszłości na rynkach może zaowocować tym, iż uznawany przez wielu dołek z wczesnej wiosny 2009 jako ten ostateczny, będzie zaledwie "w połowie" drogi do faktycznego.
Oczywiście trudno jest określić kiedy nastąpi moment załamania i jak wielki będzie spadek. Niestety bańki spekulacyjne mają to do siebie, że przetrzymują nawet tych, którzy dobrze zdają sobie z nich sprawę.
Można jednak dopatrywać się "karmienia" drobnych rąk akcjami. Czyż nie jest podejrzane umacnianie się dolara w ostatnim czasie, kiedy to rynki biją kolejne rekordy(oczywiście nie wszech czasów). Przecież tak na prawdę wystarczy podtrzymywać dobrą passę w USA a reszta świata, która traktuje tamtejszy rynek jako jedyny barometr(mam nadzieję, że dożyjemy końca takiego zachowania), sama będzie rosnąć(oczywiście za sprawą kapitału słabych rąk). Jest również kilka wskaźników, które wyraźnie wskazują na toczącą się od kilku miesięcy dystrybucję ale nie to jest tematem tego wpisu.
Podsumowując chciałbym przestrzec przed ślepą wiarą w wygłaszane prognozy. Lepszym a zarazem jedynym skutecznym sposobem aby być wśród wygranych inwestorów jest samodzielne prognozowanie ruchów giełdowych. Narzędzi nikomu nie powinno brakować no może trochę gorzej z wiedzą, bo zbyt wielu uznaje giełdę jak maszynkę do zarabiania pieniędzy i myśli, że bez przygotowania lub po niewielkim "liźnięciu" wiedzy można zostać drugim Buffetem. Właśnie na takich "inwestorów" ostrza sobie zęby zamożni tego świata karmiąc ich głodnymi tekstami o niekończących się wzrostach.
Właśnie zauważyłem ,że po dzisiejszej sesji jeśli nie będzie śmiesznego fixingu, na Wig20 będziemy mieli wysepkę odwrotu i znowu koniec marzeń o kontynuacji wzrostu po wyjściu na nowy szczyt. Dystrybucja i to bardzo skuteczna trwa w najlepsze, ale pamiętajmy "dopóty dzban wodę nosi dopóki ucho się nie urwie".

Dziękuję wszystkim za zapoznanie się z treścią powyższego artykułu, zapraszam również do przeczytania poprzednich jak i do wpisywania komentarzy!!!

Wszystkich zainteresowanych otrzymywaniem bezpłatnych raportów na temat sytuacji giełdowej a także materiałami szkoleniowymi z zakresu inwestycji giełdowych zapraszam do zapisania się na listę!!!

7 komentarzy:

  1. I znowu pudlo, Panie Darku czy nie widzi Pan, ze sam sie Pan nabija w butelke!!!???

    OdpowiedzUsuń
  2. niestety te wzrosty mogą jeszcze trochę potrwać, w co więc teraz inwestować?

    OdpowiedzUsuń
  3. Załamanie rynku nastąpi, kiedy Pan Dariusz po trzech latach wzrostów przejdzie na stronę byków :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jest również kilka wskaźników, które wyraźnie wskazują na toczącą się od kilku miesięcy dystrybucję ale nie to jest tematem tego wpisu."
    Panie Darku może rozwinie Pan ten wątek, chętnie czytam Pana opinie i uczę się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Panie Darku widze ze w komentarzach pojawily sie leszcze o ktorych Pan wspomial w raporcie, ciekawe ilu jeszcze takich zostalo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. tak sobie myślę, sp500 na tygodniówce przebił 50% fibo całej bessy, a jak był klin to sma 15tygodniowa powstrzymała zanegowała wybicie dołem. Jak 15 padnie to może być przynajmniej większa korekta.
    Jeśli też szybko zaneguje te wyjście nad 50%, to pierwszy sygnał ku tej możliwości by był wygenerowany ;)
    jak zwykle w praniu wyjdzie :P

    OdpowiedzUsuń
  7. a w co w dzisiejszych czasach warto inwestować?

    OdpowiedzUsuń